FKT: Grzegorz Baran, Piotr Ferszt - Główny Szlak Warmiński: Olsztyn - Pieniężno (Poland) - 2020-06-20

Route variation
Standard point-to-point
Multi-sport
No
Gender category
Male
Style
Supported
Start date
Finish date
Total time
12h 37m 56s
Report

Główny Szlak Warmiński 100 km FKT - Relacja?

?Grzegorz Baran, ?Piotr Ferszt & ?Łukasz Lan.

? Start - Wysoka Brama W Olsztynie

Pod Wysoka Brama W Olsztynie pojawiamy się około 3:20 rano. Ostatnie przepakowanie na parkingu, oraz wymiana instrukcji i ustaleń z Łukaszem i udajemy się do punktu startowego. Tam wykonujemy kilka zdjęć, gadamy jeszcze chwilę o głupotach, włączamy tracki w zegarkach i nie ma już odwrotu.

Zresztą myśleliśmy o tym momencie od dłuższego czasu, a od 12 h bardzo intensywnie. Ja nie mogłem się już doczekać, aby “wejść w szlak” i zacząć biec. Nie znoszę czekania…

Początkowe kilometry to bieg najpierw przez miasto, a następnie wejście w olsztyński las miejski. Włączamy czołówki. 18 stopni. Duża wilgotność i mgła, od której odbija się światło. W zaroślach dziki przemykające wokół nas?. Jesteśmy wśród swoich ?. Wchodzimy coraz głębiej w las i pojawia się znajoma ścieżka biegowa, na której bardzo często biegamy - ja dość często, Piotr prawie codziennie. Więc nie ma zaskoczeń, a mimo to gubimy na chwilę trasę - jedyny raz podczas tego dnia i akurat na najbardziej znanym odcinku. Początkowe rozproszenie.

Wracamy na właściwą trasę i dalej już zgodnie z planem - przed siebie, po oznaczeniach. Zaczynamy rozmawiać i powoli wyrównujemy rytm spokojnie pokonując kolejne kilometry zgodnie z założeniami.

? 1 punkt - 15 km - Barkweda, parking przy sklepie

Świt zmienia się powoli we wczesny poranek. Po 1h i 31 minutach pojawiamy się na pierwszym punkcie pod sklepem w miejscowości Barkweda. Łukasz zostawił samochód w miejscu spotkania i wybiegł nam na przeciw czekając na nas w polu. Biegniemy razem do samochodu - jest idealnie ale wiemy, że na tym etapie tak z reguły jest.

Na punkcie szybkie tankowanie flasków, zostawiamy czołówki, kilka szybkich kęsów z przygotowanych skrzynek i już lecimy dalej.

? 2 punkt - 29 km - plaża miejska nad Jezioro Limajnono (koło miejscowości Swobodna)

Drugi etap to bieg leśnym odcinkiem GSW w stronę miejscowości Cerkiewnik, a następnie wokół Jezioro Limajnono. Jest to odcinek prawie w całości prowadzący drogami leśnymi lub polnymi. Jest już jasno, ale nadal utrzymuje się w miarę przyjazna biegaczowi temperatura.

Nadal biegnie się całkowicie komfortowo i bez żadnych problemów. Humory dopisują i gadamy całą drogę. Kolejny raz, na około 2 km przed punktem wypatrujemy w lesie Łukasza, który nagle odwraca się i ucieka przed nami.

Chwilę później wbiegamy na wypisane na drodze patykiem hasło “ Ogień z Dupy” ?. Doganiamy Łukasza i bez żadnych niespodzianek po 2h 54 minutach osiągamy punkt drugi, który jest zlokalizowany na parkingu przy plaży w miejscowości Swobodna Plaża Jezioro Limajno.

Tutaj ponownie - tankowanie izo i wody, kilka łyków coli i jedzenie. Kilka minut później asfaltem pod górkę opuszczamy plażę, rozmawiając jeszcze chwilę z Łukaszem, który jedzie obok nas. Po chwili szlak odbija od drogi w stronę miejscowości Głotowowo, więc się rozstajemy.

? 3 punkt - 40,5 km skręt szlaku za Dobrym Miastem z szosy nr 507 w kierunku na Smolajny

Trzeci etap to w 80% asfalt. Poza odcinkiem Swobodna - Głotowo, który wiedzie polną drogą, pozostały odcinek wiedzie szosami. W Głotowie wybiegamy z pól na wprost Kościoła i Kalwarii Warmińskiej, a następnie szosą dobiegamy do drogi głównej nr 530 na Dobre Miasto.

Po kilku kilometrach biegu jesteśmy już w Dobrym Mieście, przebiegamy w okolicach centrum, a następnie docieramy do rozwidlenia drogi nr 51 na Lidzbark Warmiński i drogi nr 507 na Orneta.

Skręcamy w lewo (w kierunku na Ornetę) i po 3 km docieramy do skrzyżowania (skręt w prawo) ze znakiem Smolajny 3.

Tutaj czeka Łukasz. To 40 kilometr biegu, ale humor i forma nadal wyśmienite i nie ma większych oznak zmęczenia.

Powtarzamy dobrze znaną procedurę - tankowanie flasków, szybkie przekąski, Łukasz robi nam kilka fotek i już lecimy dalej asfaltem w stronę Smolajn.

? 4 punkt - 50 km - parking przy drodze nr 51 na Lidzbark Warmiński (rozwidlenie z drogą na Majątek Wróblik)

Po 3 kilometrach docieramy do letniego Pałacu Biskupów Warmińskich, w którym do niedawna znajdował się Zespół Szkół Rolniczych. Lekko abstrakcyjne miejsce. Piękne barokowe budynki w środku lasu otoczone parkiem. Śmiejemy się z Piotrem, że klimat jak z filmu “Szaleństwa Panny Ewy” lub "Sposób na Alcybiadesa"??.

Szlak przebiega pomiędzy budynkami, przez park, a następnie pięknie sklepioną bramą wyprowadza na tyły kompleksu, na szosę. Po chwili skręcamy w drogę szutrową i ponownie zanurzamy się w las. Na tym odcinku, a dokładnie na 46 kilometrze, czeka nas jednak jeszcze jedna niespodzianka. Szlak skręca nagle na 2-3 km w bardzo zarośnięte ścieżki biegnące wzdłuż wąwozu Łyny, gdzie roślinność sięga nam do pasa, a czasem nawet po szyję (przynajmniej mi ?).

W związku z tym, że kilka dni z rzędu padało, już po 5 minutach jesteśmy cali mokrzy zupełnie jak gdybyśmy zanurzyli się w rzece. Buty pełne wody, chlupoczą przy każdym kroku. Ubrania również całkowicie przemoknięte.

Ostatnie 2-3 km prowadzą po przestronnej drodze leśnej więc lecimy spokojnie i po 5 godzinach i 9 minutach docieramy do magicznego punktu na 50 kilometrze (Parking Nad Łyną).

Tutaj czeka na nas dłuższa przerwa i przepak. Przebieramy się w suche ubrania, zmieniamy buty i skarpetki, a przede wszystkim jemy po konkretnej porcji ZUPY POMIDOROWEJ z ryżem, którą przygotowała moja żona Anna Baran.

Niech wystarczającym komentarzem i rekomendacją będzie stwierdzenie słynnego ze swojego delikatnego podniebienia i wybrednego gustu kulinarnego - Piotr Ferszta, który po pierwszym kubku stwierdził, że “jest to jedna z najlepszych zup jakie jadł”, a po zjedzeniu kolejnego kubka wygłosił zwalającą mnie z nóg deklarację, że “po przemyśleniu potwierdza, że jest to jednak NAJLEPSZA zupa pomidorowa jaką spożywał, przebijająca nawet (UWAGA, UWAGA) mityczną Zupę Pomidorową Z Pesto serwowaną na mecie ŁUT 150 w Komańczy (kto tam dotarł i ją jadł wie o co chodzi)”?.

Tak odświeżeni po 10 minutach ruszyliśmy w dalszą drogę w kierunku miejscowości Wróblik.

? 5 punkt - 65 km - Rondo Sikorskiego w Lidzbarku Warmińskim

Etap 5 biegu zaczął się całkiem dobrze choć po chwilowej przerwie i większym jedzeniu noga nie podawała tak żwawo jak dotychczas. Na 52 km minęliśmy malutką miejscowość Wróblik, gdzie obszczekały nas psy, a miejscowi mieszkańcy obrzucili zdziwionymi spojrzeniami z progów swoich domów.

Następnie na 54 km szlak odbija z drogi wyłożonej płytami betonowymi w prawo, w drogę polną i to tutaj zmierzyliśmy się z pierwszym trudniejszym odcinkiem. Niby nic wielkiego, a jednak połączenie ogromnych kałuż, które trzeba było omijać co chwila polem, wstające coraz wyżej słońce (godzina 9:00), oraz chmary owadów (pierwszy przedsmak tego tematu) sprawiły, że zacząłem opadać z sił.

Piotr radził sobie znacznie lepiej i cisnął do przodu, a mnie zaczynał dopadać pierwszy kryzys. Doturlaliśmy się (ja zamulam, Piotr ciśnie) w ten sposób do przedmieść Lidzbarka Warmińskiego (63 kilometr), gdzie przywitała nas kanonada z pobliskiej strzelnicy.

Potem jeszcze 2 km i dotarliśmy do kolejnego punktu, tym razem przy Rondzie Sikorskiego w Lidzbark Warmiński, gdzie czekał na nas Łukasz.

Muszę przyznać, że tutaj na chwile zgasłem, ale chłopaki zadbali o to, żeby mnie szybko postawić na nogi - cola, piwo bezalkoholowe, arbuz i jakoś się pozbierałem. To własnie jest siła zespołu i supportu??.

Nie było na razie mowy o większych szaleństwach ale dało się lecieć dalej. Tym bardziej, że przed nami znajdował się długi odcinek prowadzący bezpośrednio główną drogą nr 513 w kierunku Ignalin, Olsztyn, Poland i Runowo.

? 6 punkt - 74 km Kościół w Runowie

Etap 6 to odcinek czystego, 10 kilometrowego asfaltu, gdzie biegnie się przez większość czasu poboczem bez chodnika, po drodze o dość dużym natężeniu ruchu.

Co jakiś czas musieliśmy uskakiwać przed rozpędzonymi tirami i ciężarówkami. Łukasz, martwiąc się o nasze bezpieczeństwo czekał na poboczu co 2-3 kilometry, żeby sprawdzić czy wszystko jest ok. Mimo wszystko poszło dość sprawnie, przydrożne drzewa zapewniały trochę cienia przed coraz mocniej grzejącym słońcem, i po godzinie dotarliśmy do Runowo, gdzie przy Kościele czekał na nas nasz mobilny punkt odżywczy.

Tak się złożyło, że ten sam punkt upatrzył sobie patrol dwóch policjantów na motorach, którzy zatrzymali się niedaleko nas i z tego miejsca łapali kierowców przekraczających prędkość.

Piotr postanowił poczęstować ich wodą lub zimną colą ale zdziwieni odmówili temu wytatułowanemu dobremu samarytaninowi? .Może myśleli, że to jakiś podstęp lub ukryta kamera? .

Na tym punkcie również wszedł kubek ratunkowej pomidorówki bo wciąż zmagałem się z mniejszymi lub większymi kryzysami. Piotrek był nadal w dobrej formie i nadawał tempo, co bardzo pomagało. Po 5-6 minutowym postoju przeszliśmy grzecznie po pasach, żeby nie dostać mandatu od dwóch aniołów stróżów i grzecznie udaliśmy się w dalszą trasę, odbijającą w tym miejscu przy remizie strażackiej w kierunku miejscowości Mingajny.

? 7 punkt - 88 km - Kościów Mingajnach

Etap 7 dał nam najbardziej w kość. Sam środek dnia (godzina 12:00-14:00) i temperatura w słońcu przekraczająca 30 stopni zabijała.

Czuliśmy się momentami jak na patelni, a wybiegając z nielicznych zacienionych miejsc na otwartą przestrzeń uderzały nas podmuchy gorąca jak z piekarnika.

Ale i tak najgorsze były owady. Tutaj dały nam naprawdę popalić. Bujna zieleń i kwiaty na łąkach, oraz oczywiście stada krów pasących się przy drodze sprawiały, że towarzyszyły nam całe roje much i gryzących much końskich. Wystarczyło, że zwolniliśmy, a od razu atakowały nas chmary robactwa.

Wreszcie po 14 km z lasu zaczęły wyłaniać się pierwsze zabudowania, a po chwili remiza i w oddali wieża kościoła. Po bardzo męczącej 1 godzinie i 45 minutach dotarliśmy jakoś do wsi Mingajny, ale zdecydowanie ten odcinek to była męczarnia. Choć w innych warunkach trzeba powiedzieć, że jest to odcinek bardzo malowniczy - 100% drogi leśnej / polnej wijącej się przez pola i lasy.

Łukasz przezornie rozłożył nam koc w cieniu obok sklepu GS i poczęstował zimną colą i piwem 0%. Musieliśmy chwilę odpocząć.

Na szczęście te kilka minut sprawiło cuda i po chwili można było lecieć dalej

? 8 punkt - 94 km - Henrykowo, Elblag, Poland

Dla odmiany etap 8 o długości 7 km prowadzi w 100% asfaltem i do tego dość niespodziewanie (bo zakładaliśmy że asfalt będzie problematyczny) wszedł nam bardzo dobrze. Szpalery drzew wzdłuż drogi dawały cień, a słońce zaczęło chować się za chmurami.

Od razu żwawiej ruszyliśmy do przodu pokonując spore odcinki w przyzwoitym jak na ten etap tempie (90 kilometr).

Po około 30 minutach zaczęło się nawet zbierać na deszcz, a co więcej wiejący wiatr chłodził i nie pozwalał owadom się do nas zbliżyć - cóż za ulga!

Zaczęliśmy z Piotrkiem marzyć jak by to było pięknie gdyby zaczęło padać... No i nawet na chwilę zaczęło. Wielkie, grube krople przez 1-2 minuty spadały z nieba i jakimś cudem ANI JEDNA nie trafiła mnie, a Piotrka trafiła jedna jedyna kropla… I tyle było z ochłody?..

Nie wiedzieliśmy wtedy, że o mało co nie “wywołaliśmy wilka z lasu” ponieważ około 3-4h później, kiedy już samochodem wracaliśmy do Olsztyna z tych chmur rozpętało się istne piekło - burza zrywająca gałęzie z drzew i siekąca niemiłosiernym deszczem.

Gdyby coś takiego złapało nas wtedy pod Henrykowem - byłoby pozamiatane..

Po godzince dotarliśmy do ostatniego punktu - przystanek autobusowy w Henrykowie. Szybka reanimacja i lecimy dalej bo stąd czuć już metę.

?Meta - 103 km - Kościół Św. Piotra i Pawła Pieniężno

Ostatni, 9 etap szlaku odbija w prawo, przy przydrożnym krzyżu zaraz za Henrykowem i przez pierwsze kilometry prowadzi polami.

Następnie zanurza się w lesie. Byliśmy zaskoczeni, że akurat ten etap wiedzie praktycznie cały czas pod górkę, a do tego szlak jest tutaj bardzo słabo utrzymany. Brak oznaczeń, miejscami rozjeżdżone drogi, błoto. Momentami przedzieraliśmy się przez krzaki i chaszcze nawigując tylko trackiem w zegarkach.

Były to z tego powodu najwolniejsze kilometry na naszej trasie.

Wreszcie, na 3 km przed Pieniężnem szlak ponownie wychodzi na drogę asfaltową co dało nam oddech i pozwoliło znowu biec. Z oddali, z pomiędzy drzew wyłoniła się wieża Kościoła Św. Piotra i Pawła w Pieniężnie - nasza meta.

Jeszcze tylko przekroczenie drogi nr 507 i wbiegamy na przedmieścia. Ostatnie 1,5 km prowadzi przez miasteczko, pod górkę w stronę ratusza i kościoła. Tam czeka już na nas Łukasz (też nieźle zmęczony?).

Dochodzi godzina 16:30. Spokojnie podbiegamy do muru kościoła i przybijamy piątkę - to koniec naszego odcinka Główny Szlak Warmiński.

Przebiegliśmy go pierwsi wyznaczając punkt odniesienia dla innych - Fastest Known Time.

To bardzo cieszy, nawet przez chwilowe zmęczenie.

12:37:56 - Mamy to ?!