FKT: Kamil Leśniak - Główny Szlak Beskidzki (Poland) - 2023-10-23

Athletes
Route variation
Standard route
Multi-sport
No
Gender category
Male
Style
Supported
Start date
Finish date
Total time
3d 21h 42m 22s
GPS track(s)
Report

Wyzwanie pokonania GSB narodziło się już parę lat temu jak Maciej Więcek próbował atakować trasę poniże 100h. W trakcie rekord został skrócony do 95h przez Jarka Gonczarenko. W zeszłym roku padł wynik 93h 44min Romana Ficka, ale ten nie został zweryfikowany. Właśnie w zeszłym roku przy piwku został obmyślony plan aby spróbować swoich sił. Cel było złamanie 90h, a przede wszystkim rekord - oficjalny i nieoficjalny z supportem. 

Podczas wyzwania zaangażowałem paru znajomych: Piotr Winter, Sergiusz Stanek, Marta Springer, Przemysław Stankowski i wielu innych o których wspominam na swoich social mediach. Podczas pokonywania biegu przez cały dystans towarzyszyli mi znajomi, nieznajomi - pomagając mi w postaci rozmowy, podawania jedzenia i wody. Trasa została podzielona na odcinki tam gdzie można było podjechać samochodem. Na punktach miałem pełny serwis ze strony przyjaciół. Ciepłe posiłki, woda, herbata, napoje gazowane. Z jedzenia słodycze, liofizaty, normalne dania, dania z puszek, elektrolity, witaminy, białko. Serwis w postaci ładowania sprzętu: zegarek, słuchawki, tracker gpx, telefon. Także zmiana odzieży na suche lub po prostu świeże. Głównie korzystałem z pomocy zabezpieczenia stóp - pudrowanie, smarowanie i przebijanie pęcherzy. W trakcie biegu biegłem w butach Hoka - wielokrotnie zmieniałem buty ok. co 50km. Ostatnie etapy biegąłem o 2 rozmiary butach za dużych. A ostatni w kolcach ze względu na śliski odcinek. 

Łącznie spałem 9h z 12h postoju na spanie. Obstawiam że przerw było na ok. 18h. 

Pogoda urozmaicona - w pierwszej części bardzo przyjemna, za to końcówka w deszczu, mgle - słaba widoczność. W większości trasy bez względu na pogodę bardzo dużo błota. To powodowało szukanie obięgnięcia kałuży. Dużo jednak pośliźnięć. Październik to słaby termin na wyzwanie ze względu na dłuższy czas przebywania w nocy. To powodowało u mnie szybką apatię, senność i zwiększony brak koncentracji. Niestety termin był związany z końcem sezonu biegowego.

Od początku starałem się biec blisko rekordu i starałem nadrabiam się aby więcej odpoczywać. Niestety, ku zaskoczeniu nie udawało mi się to. Szybko złapał mnie kryzys. Wielokrotne kryzysy na przestrzeni całego biegu. Najgorsze momenty to pobudka i ruszenie się dalej. Ostatnie 100km metalnie bardzo dobrze z jednym kryzysem związanym pogorszeniu się warunków pogodowych. Nie spodziewałem się, że będzie tak trudna i niebezpieczna końcówa - błoto, mgła i kamienie. 

Ostatnie 30km to ryzyko i walka o rekord. Wierzyłem w sukces i mimo iż daleko był wagonik z rekordem starałem się. Nawet na 1h przed metą byłem bardzo daleko. Szalony zbieg 8km po łatwym terenie. Prędkość 4:20-4:40 to była moja maksymalna prędkość - myślałem że biegnę poniżej 3:30 na tym zbiegu. Mimo znajomości tych prędkości na co dzień jestem w szok że w adrenalinie nie mogłem się rozpędzić szybciej.

Udana próba pobicia rekordu ok. 1-2min. Tego nieoficjalnego.

Bezpośrednio po duży ból całego ciała. Sen chwilę po stabilnie. Podróż powrotna stabilnie - brak ochoty na sen. Dwa dni później deregulacja snu, poczucie bycia pijanym, senność chwilowa podczas dnia. Opuchnięte mocno stopy (3dni), problemy z paznokciami (goją się szybko), lekki ból pod kolanem. Brak innych dolegliwości.

Ogromna radość przełamania wielu kryzysów. Był płacz, rozpacz, złość i rozmowy z samym sobą. Były halucynacje. Także śpiew i radość, lęk oraz pewność siebie. 

To był piękny projekt - przygoda która pokazała mi jak bardzo dużo osób lubi pomagać i bezinteresownie dołączyli do projektu. To jest coś co dostałem dodatkowo wraz z tym rekordem. W sumie to sam rekord to drobnostka, mała nieistotna rzecz ale jest wyznacznikiem tej determinacji, walki do końca. Pobicie o parę godzin by tak tego nie pokazało...